Wczoraj, późnym popołudniem, z dużym zapałem, i jak się
wydaje, z przyjemnością „warsztatowe dzieci” i ich rodzice podjęli kolejne artystyczne
wyzwania.
Ale najpierw w taneczny kręgu i w rytm porywającej melodii
wszyscy się powitaliśmy wyraźnie ciesząc się swoją obecnością. A potem już
tylko cudnie się działo. Pod fachową opieką energetycznej i cierpliwej pani
Marty, siedząc wygodnie na podłodze, zmierzyliśmy się z trudną sztuką orgiami.
Szło nam znakomicie, choć z niejakim trudem;), sapaniem i przygryzionymi
języczkami ( mamy nie przygryzały). Udało się i stworzyliśmy papierowe pieski,
którym doklejaliśmy ruchome oczka, rysowaliśmy noski, piegi, łatki, ubranka i
inne ważne psie ozdoby.
A później, no cóż, żeby kotki nie były artystycznie pokrzywdzone
i żeby nie było im smutno, z papierowych talerzyków tworzyliśmy kocie maski. I
talenty, i pracowitość i wyobraźnia ( oraz języki;)) nie zawiodły i maski się po prostu udały! Tak bardzo, że dzieci z maskami na buźkach,
bez najmniejszego wysiłku zmieniły się w baaaardzooooo aktywne i wesołe kotki.
Ostatni twórczy wysiłek, chwila skupienia i piękne
makaronowe korale dla mam były gotowe. Nie szkodzi, że farby pobrudziły rączki,
buźki i ubranka – rodzice pękali z dumy, no i dzieci cieszyły się z własnoręcznie
wykonanych prezentów.
Na koniec, tuż przed tanecznym pożegnaniem, po to by dać
odpocząć spracowanym rączkom, nożkom i języczkom, artyści położyli się na
podłodze, przytulili poduszki i pluszaki, i z uwagą wysłuchali bajeczki.